Strona głównaMieszkańcyStanisław Wasiuczyński – Dyrektor Uzdrowiska Swoszowice

Stanisław Wasiuczyński – Dyrektor Uzdrowiska Swoszowice

Stanisław Wasiuczyński

Stanisław Wasiuczyński – aktor, ekonomista, społecznik, dyrektor Uzdrowiska Swoszowice w latach 1950-1955. Lwowiak, którego losy z rodzinnego miasta rzuciły na wojenny szlak. Przez Rumunię, Jugosławię, Włochy, Francję dotarł do Anglii, aby w 1944 roku wrócić wraz z 1 Dywizją Pancerną na kontynent. Powrócił do kraju w 1947 roku, a mieszkańcem Swoszowic został w 1950 roku.

Lwowiak

Stanisław Wasiuczyński w mundurze Polskich Sił Zbrojnych

Stanisław Wasiuczyński w mundurze Polskich Sił Zbrojnych / fot. arch. prywatne

Urodził się 29 kwietnia 1906 roku we Lwowie w patriotycznej rodzinie. Tam też uczęszczał do szkoły powszechnej i gimnazjum. W 1918 roku, mając zaledwie 12 lat, walczył w obronie Lwowa. Do walki z ukraińskimi Strzelcami Siczowymi stanęło wówczas kilkuset polskich ochotników. W jednym z epizodów mających miejsce podczas toczących się walk uczestniczył Staś.

Otóż kluczowym punktem oporu oddziałów ukraińskich były Koszary Bema. Kiedy kolejne szturmy nie odnosiły sukcesu, w szkole im. Sienkiewicza pojawili się saperzy poszukujący chłopców znających lwowskie kanały, aby przy ich pomocy dotrzeć pod bramę do Koszar Bema. Jej zaskakujące wysadzenie miało umożliwić ostateczny szturm. Batiary oczywiście znali kanały, bawili się tam. Zaprowadzili saperów, założono miny, które wybuchły i wysadziły w powietrze klozety na podwórzu koszar. Wybuch przestraszył załogę ukraińską, która wycofała się z koszar umożliwiając ich zdobycie.

Po wojnie Stanisław Wasiuczyński studiował w Akademii Handlowej i Konserwatorium we Lwowie. Pasja estradowa spowodowała, że ukończył również znaną niegdyś we Lwowie, prywatną szkołę dramatyczną Frączkowskiego. Studia ukończył w 1927 roku. Jego ojciec miał łaźnię we Lwowie i, co nieobojętne dla późniejszych losów syna, pensjonat w uzdrowisku Niemirów (blisko Jaworowa, na płn. zachód od Lwowa).  

Z racji zainteresowań estradowych występował Wasiuczyński przez rok w lwowskim teatrzyku „Semafor”, jednak konieczność życiowa (żona i troje dzieci) kazały mu podjąć bardziej stabilną pracę. Został najpierw sekretarzem komisji zdrojowej w Niemirowie, potem wicedyrektorem tego świetnie rozwijającego się podlwowskiego uzdrowiska. Korzystając ze znajomości z lwowskimi artystami często zapraszał Wiktora Budzyńskiego z „Wesołą Lwowską Falą” na występy dla kuracjuszy w Niemirowie.

Jak opowiadał, to właśnie tam w trakcie jednego z „Wesołych Czwartków Niemirowskich”, całkiem przypadkiem Kazimierz Wajda i Henryk Vogelfänger zaimprowizowali monolog w lwowskim „bałaku”. I tak narodzili się znany chyba wszystkim Polakom: Szczepcio i Tońcio. Audycja pełna humorystycznych dialogów, mówionych w lwowskiej gwarze zdobyły ogromną popularność przed 1939 rokiem. Na ich wysłuchanie schodzili się w niedziele sąsiedzi do właściciela radia z kryształkiem i tam zaśmiewali się ze słuchawkami przyłożonymi do uszu. Statystyki wykazywały, że to słuchowisko regularnie gromadziło przy radioodbiornikach blisko 6 milionów ludzi.

Sztuka na wojennym szlaku

Wszystko zmienił 1 września 1939 roku. Większość aktorów i reżyserów znalazła się na terenach objętych walkami. Stanisław Wasiuczyński znalazł się wśród zmobilizowanych radiowców. Ewakuacja lwowskich radiowców zaczęła się 11 września 1939. Podobnie jak wielu uciekinierów, nie mogąc znaleźć macierzystych jednostek przeszli do Rumunii. Stanisław Wasiuczyński znajdował się w licznej grupie żołnierzy i aktorów, którzy zostali internowani w obozie Buzau. Pobyt w zamknięciu, bezpośrednio po przegranej wojnie, powodował depresję, przygnębienie i smutek. Internowani Polacy uważali się za przegranych i zdradzonych przez dowództwo, żołnierze odmawiali spotkań z kadrą, nie chcieli brać udziałów w zebraniach.

W połowie października 1939 roku Wiktor Budzyński  z wykształcenia prawnik, z zamiłowania radiowiec i scenarzysta, otrzymał propozycję zorganizowania czegoś w rodzaju dawnej „Wesołej Lwowskiej Fali” i przygotowania jakiegoś programu. Po naradzie z zespołem Henryk Vogelfänger poszedł do kawiarni, najlepiej pisało mu się przy kawie, i wrócił z przepięknym poematem, który nazwał „25 słów”. Należy wyjaśnić, że władze rumuńskie dzięki staraniom YMCA zgodziły się, że każdy z internowanych żołnierzy za pośrednictwem Czerwonego Krzyża mógł przekazać do kraju wiadomość, nieprzekraczającą jednak 25 słów.

25 Słów

… Dano ci bracie blankiet biały

Linijek na nim tak mało,

Gdyś jednak dotknął ołówkiem, serce zadrżało…

… I napisałeś, „Jam zdrów”…

Już dwa! – a wolno dziś tylko dwadzieścia pięć słów

Adres – to cztery, o zdrowiu te dwa,

O matce…? nie starczy ci słów…

A o tęsknocie?

Ów spektakl lwowskiego teatru, podobnie jak każdy kolejny w czasie wszystkich późniejszych występów na frontowych drogach, robił na widzach wielkie wrażenie, wstrząsał ludźmi, przełamywał w nich beznadzieję, szok i załamanie, wywołane klęską wrześniową i oddaleniem od domów. W czasie  przedstawień były chwile, kiedy zanikał podział na scenę i widownię. Niezapomniane chwile zespół przeżył w Targoviste, gdzie wraz z ogromną widownią śpiewał (półtora tysiąca mężczyzn) piosenkę Wrócimy.

 

 

Podobnie było w innych obozach internowanych, w których występowała „Fala” – w Turnu-Severin, w Pitesti, w Caracal, w Craiovej, w Bukareszcie, w Comisant-Vacaresti, w Targu-Jiu. Poza artystycznym sukcesem zespołu w Rumunii, było wywiezienie pod dekoracjami i rekwizytami co najmniej 150 Polaków, którzy pragnęli przedostać się na Zachód. W związku z tym, że w początkach internowania prości żołnierze mieli nieco swobody w poruszaniu się, wielu z nich wykupywało rumuńskie papiery i wyjeżdżało na Zachód do punktów zbornych z myślą o dalszej walce w szeregach armii. Tak też uczynił Stanisław Wasiuczyński z kolegami.

Po ucieczce z Rumunii grupa lwowskich aktorów zameldowała się u generała J. Modelskiego, chcieli jak najszybciej wziąć udział w walce z Niemcami, jednakże generał powiedział im: „Wasz talent to wasz oręż i nim będziecie walczyć”. Na takie dictum Wiktor wraz z aktorami powołał do życia teatr pod nazwą „Polowa Czołówka Teatralna Lwowska Fala”. Występowali teraz w powiększonym składzie. Znalazło się kilku muzyków i harmonistów, między innymi Włodzimierz Galewski, Józef Wieszkic, Maria Grelachowska i kilku innych. Wkrótce zaczęła się seria występów. Pierwszy z nich dali w paryskich koszarach w Bessieres. Występowali też na plaży Port Verdon, a potem w czasie ewakuacji do Anglii na statku Clan Fergusson. Wraz z 1 Dywizją Pancerną wylądowali w Liverpoolu, następnie w lipcu 1940 roku stanęli w obozie w Szkocji w hrabstwie Lanark.

Kolejnym rozdziałem w historii zespołu były przedstawienia w Anglii niemal bezpośrednio po ewakuacji z Francji, już we wrześniu w Lanark w jedynym kinie  przyobozowego miasteczka wystawili rewię Fish and Chips (Ryba z Frytkami). Potem  występowali wśród ocalałych żołnierzy spod Narwiku i w wielu obozach na Wyspach Brytyjskich. Występy oglądali również Anglicy, którzy na swój sposób odbierali spektakle (czasem wykonywano fragmenty po angielsku). Występy „Lwowskiej Fali” obejrzało na obczyźnie łącznie ponad 130 tysięcy osób: żołnierzy, lotników, marynarzy.

W czerwcu 1944 roku w czasie inwazji na Francję, cały zespół, na prośbę gen. Maczka, znalazł się w armii inwazyjnej. Czując się wyróżnionymi organizowali na tyłach koncerty dla wojsk lądowych i marynarki wojennej. Było tych przedstawień kilkaset: grano na trawie, pod namiotami, w hangarach, na polu, gdzie się tylko dało, gdzie był tylko żołnierz, także na statkach: na „Sobieskim”, na „Batorym”, na „Gardlandzie” i na okrętach podwodnych, w bunkrach i tak jak w Bredzie podczas nalotu bombowego. Teatr występował również z repertuarem w języku angielskim dla zgrupowań żołnierzy brytyjskich i amerykańskich. W programie było też dla nich „Wesele” Wyspiańskiego, choć z uwagi na nieprzetłumaczalność tego dramatu na angielski, poszczególne sceny były objaśniane przez spikera.

Powrót do Ojczyzny

Artyści Polowej Czołówki Teatralnej nr 1 w towarzystwie gen. Stanisława Maczka po zdobyciu Bredy

Artyści Polowej Czołówki Teatralnej nr 1 w towarzystwie gen. Stanisława Maczka po zdobyciu Bredy / fot. arch. prywatne

Zakończenie wojny to czas trudnych powrotów do kraju ojczystego. Stanisław Wasiuczyński wrócił do Polski w maju 1947 roku, tęsknił za żoną i dziećmi, którzy okupację spędzili w kraju. Jeszcze w czasie wojny miał możliwość oglądania wielu kurortów europejskich przy okazji koncertów dla leczących się tam żołnierzy. Wróciwszy do kraju z nowymi doświadczeniami odnalazł przesiedloną z Lwowa do Wrocławia rodzinę i zabrał się do uruchomienia miejskiego zakładu kąpielowego – jednego z największych wówczas w Europie. Od władz miasta otrzymał angaż na stanowisko naczelnego dyrektora tegoż zakładu. Niestety w 1950 roku zaczęto interesować się jego pobytem w Anglii, przeczuwając na co się zanosi, sam poprosił o zwolnienie ze stanowiska.

Wówczas Edward Osóbka-Morawski, szef uzdrowisk w Polsce, zaproponował mu pracę w Krakowie, gdzie został mianowany Dyrektorem Uzdrowiska Swoszowice, które praktycznie  uruchomił.  W 1952 roku Zakład Kąpielowy Matecznego przejmuje Dyrekcja Uzdrowiska Swoszowice, która przystępuje do jego generalnego remontu. Dyrektor Wasiuczyński został zwolniony ze stanowiska w roku 1955. Po półtorarocznym bezrobociu został dzięki panu Krejczemu zatrudniony w Biurze Projektów Cementu i Wapna jako kierownik działu obsługi technicznej. Przepracował tam 16 lat, do emerytury.

Swoszowicki społecznik

W trakcie pracy w Uzdrowisku w Swoszowicach dyrektor Wasiuczyński zajmuje się także działalnością społeczną, prozdrowotną. Kiedy na początku lat 50. rozpoczyna się na terenach Uzdrowiska Swoszowice budowa stadionu wraz z budynkiem klubowym, to właśnie Dyrektor Uzdrowiska Stanisław Wasiuczyński załatwił w Centralnym Zarządzie Uzdrowisk teren pod zabudowę.

Na emeryturze Stanisław Wasiuczyński upust swojej niebywałej energii daje w pracy społecznej, ściśle zresztą ukierunkowanej – na Lwów – na integrację licznego środowiska lwowiaków, na lwowską poezję i piosenkę – działał w Towarzystwie Polonia. Idea spotkań Lwowian zrodziła się w 1983 roku i od tego czasu zbierano się regularnie, dzięki gościnności Ojca Adama Studzińskiego w klasztorze oo. dominikanów. Najpierw w „Krypcie”, potem przez lata w gotyckim Kapitularzu. Spotkania urządzane były dzięki inicjatywie Janiny Winowskiej, Ojca Adama i Stanisława Wasiuczyńskiego, który te spotkania prowadził.

Z Wasiuczyńskim przenoszono się myślami do dziejów „Lwowskiej Fali”, a także „wędrowano” szlakiem gen. Maczka, o którym wspomnieniami dzieliła się jego bratanica Krystyna Gałkowska. Ojciec Adam opowiadał o swym uczestnictwie w walkach o klasztor Monte Cassino, a film Jerzego Janickiego z udziałem Ojca Adama uzupełniał te opowieści. Stanisław Wasiuczyński odwiedzał Lwów, miał nawet okazję zobaczyć łaźnię miejską, którą zarządzał przed wojną, a nawet spotkać jednego z przedwojennych pracowników łaźni.

Mimo, że Stanisław Wasiuczyński, jak można sądzić, kochał Kraków, starał się często wyjeżdżać do uzdrowisk. Jednym z jego ulubionych było uzdrowisko w Nałęczowie.

„Szanowny Panie” – pisał w dniu 13 XII 1985 r. Stanisław Wasiuczyński z Krakowa. – „Do dzisiaj odczuwam olbrzymią różnicę, jaka dzieli Kraków od Nałęczowa. Tutaj dość często muszę sięgać po leki.”

Stanisław Wasiuczyński mieszkał w Swoszowicach, początkowo w Uzdrowisku a następnie na rogu ulic Kąpielowej i Zakopiańskiej w domu, w którym dzisiaj znajduje się prywatna klinika lekarska. Państwo Wasiuczyńscy mieli troje dzieci, córka była nauczycielką związaną z Ostrołęką, syn Jerzy był aktorem po krakowskiej PWST, natomiast młodszy Otto był kolarzem torowym i zajmował się „garbusami” Volkswagena.

Stanisław Wasiuczyński zmarł w Krakowie w 1995 roku. Jest pochowany na Cmentarzu Rakowickim.

Ważny apel

Na zakończenie opowieści o Dyrektorze Wasiuczyńskim zwracamy się do Państwa o pomoc w uzyskiwaniu materiałów archiwalnych dotyczących Swoszowic. Może ktoś z Państwa posiada zdjęcia Dyrektora Wasiuczyńskiego lub związane z nim dokumenty? Będziemy niezwykle wdzięczni za ich udostępnienie.

 

UDOSTĘPNIJ ARTYKUŁ:
Konkurs „OSZCZĘDZ
UWAGA! PROMOCJA!!!

[email protected]

mgr inż. metalurg, absolwent AGH. Od 28 lat prywatny przedsiębiorca, współwłaściciel UNISON sp. z o.o. Związany od wielu pokoleń ze Swoszowicami, społecznik, założyciel i administrator grupy "Swoszowice nasze miejsce na ziemi" na FB. Interesuje się historią lotnictwa II Wojny Światowej, działa w Komitetach upamiętniających poległych lotników na terenie Polski.

Oceń Ten Artykuł:
BRAK KOMENTARZY

ZOSTAW KOMENTARZ