„Swoszowicka Bałkanica”
W minioną sobotę na stadionie Krakusa Swoszowice miało miejsce wyjątkowe wydarzenie. Rozegraliśmy mecz mamy kontra dzieci. Modyfikując troszkę tekst piosenki zespołu o bardzo kobiecej nazwie „Piersi” można by zaśpiewać:
Była, była zabawa!
Dużo się działo!
i dzieciom meczu było mało.
Było głośno, było radośnie!
A Mamy grały, Mamy szalały,
Ale na końcu, mecz cały przegrały!
Jestem pewny, że nie ma na świecie osoby, która mogłaby w całości opisać to co się działo podczas sobotniego popołudnia. Dzięki współpracy wszystkich rodziców, udało nam się zrobić ogromną niespodziankę naszej Pani Kierownik Ani. W tym dniu obchodziła Ona swoje święto, a dokładniej swoje urodziny. Nie powiem które, bo nie wiem czy Pani Kierownik by sobie tego życzyła, ale zapewniam, młoda babka z Niej. Dodatkowo ten dzień pokrył się z Dniem Mamy, więc mieliśmy dwa wielkie wydarzenia tej soboty.
Zaczynając od początku. Godzina 14.30 zbiórka na stadionie w Swoszowicach. Na Krakusie stawili się chłopcy z rocznika 2008 oraz wszyscy rodzice. Chłopcy przyjechali już przebrani i od razu wybiegli na stadion. Mamy po przyjeździe pierwsze kroki skierowały do szatni, aby wybrać koszulki dla siebie. Przebierały, przymierzały, nie mogły się zdecydować. Jedne za duże, drugie za małe, w innych brakuje koronki, a w jeszcze innych za dużo różu… Wreszcie temat wyboru koszulek przejął trener Maciek i wybrał piękne niebieskie koszulki, które wręcz były idealnie dopasowane rozmiarowo oraz kolorystycznie. Wreszcie były przebrane i gotowe do meczu.
Po krótkiej rozgrzewce oraz ustaleniu strategii, tata Kacpra Gościńskiego, który sędziował ten mecz, mocno gwizdnął rozpoczynając to jakże emocjonujące spotkanie. Mamy rozpoczęły mecz bardzo dynamicznie, mocnym pressingiem nie dawały chłopcom wyjść ze swojej połowy. Co prawda podania, które wymieniały między sobą były delikatnie mówiąc mocno niekonwencjonalne, ale taka właśnie jest piłka nożna. Efekty przyszły bardzo szybko, mamuśki strzeliły bramkę. Jakie one były szczęśliwe, a dodatkowo były niesione dopingiem tatusiów stojących za linią.
Ja byłem spokojny o wynik, bo wiedziałem, że upalny dzień będzie naszym dodatkowym atutem. Chłopcy postanowili, że już wystarczy tej szaleńczej gry mamusiek i trzeba by pokazać swoje umiejętności. Po chwili padła oczekiwana bramka i zrobiło się 1-1. Po tej bramce było już tylko lepiej. Mamy nie dawały sobie rady z tą małą szarańczą. Jak tylko któraś mama miała piłkę przy nodze, przy niej pojawiała się cała chmara dzieciaków odbierając futbolówkę. Chłopcy poczuli, że mogą sobie troszkę odbić na mamach te małe i duże zakazy dnia codziennego i postanowili nastrzelać maksymalną ilość bramek. Czapka z głowy dla Mam, że mimo takiego upału kilka razy przedostały się pod naszą bramkę stwarzając sobie sytuacje.
Mimo heroicznej walki i wielu sytuacji podbramkowych, mamy niestety przegrały 10-3. Na koniec zrobiliśmy sobie konkurs rzutów karnych, ale tutaj też lepsi okazali się chłopcy. Po meczu stwierdziliśmy, że każda z mam może przyjść do mnie na indywidualny trening, aby poprawić drobniutkie niedociągnięcia techniczne. Następnym krokiem będzie wspólny trening, aby za rok zagrać rewanż.
Po ciężkim boju był czas na niespodzianki. Pani Kierownik dostała od Nas wszystkich prezenty oraz pyszny tort. Mama Igora zrobiła przepiękną figurkę przedstawiającą postać Pani Kierownik. Dzieciaki podarowały każdej Mamie śliczną białą różę. Z niepozornego meczu zrobiła się wielka biesiada. Ania przygotowała mięsko na grilla, rodzice poprzynosili słodycze oraz napoje. Dzieciaki z prędkością światła znowu pobiegły na boisku, a My mogliśmy sobie wspólnie usiąść przy stole, spokojnie pogadać i napić się zimnego Piwka.
Bardzo dziękuję wszystkim rodzicom za poświęcony czas, za pomoc, a przede wszystko za atmosferę. Fajnie było uczestniczyć w takim wydarzeniu w towarzystwie tak wspaniałych ludzi. Oczywiście szacunek dla Mam, że podjęły walkę.
Ze sportowym Pozdrowieniem
Trener Maciek