„Dwa torty – jedna wisienka” – relacja naszego nieocenionego mistrza pióra – trenera Maćka
W ostatnim czasie rozegraliśmy dwa turnieje w ramach rozgrywek organizowanych przez Małopolski Związek Piłki Nożnej. Pierwszy rozegraliśmy 06.05.2017 na stadionie Krakusa Swoszowice. Był to zaległy turniej, który ze względu bardzo złych warunków pogodowych nie odbył się 22.04.2017.
Poziom oraz stopień przygotowywania turnieju oceniam na 10 w skali od 1 do 10. Kto był to sam wie, że nasz orlik został tak przygotowany, aby można rozgrywać takie turnieje bez problemu. Mecze rozgrywaliśmy na dwóch boiskach. Trzecie zostawiliśmy do dyspozycji zawodnikom, aby mogli tam spokojnie się przygotowywać do kolejnych starć. My byliśmy przygotowani na 100% procent. Turniej rozpoczęliśmy o godzinie 13.00, więc nikt już nie musiał wstawać wcześnie rano. Schody zaczęły się w momencie przyjazdu sędziów. Nie będę tutaj więcej się rozpisywał, bo szkoda mojego czasu oraz przycisków na klawiaturze. Sytuacja została bardzo szybko opanowana i mogliśmy rozpocząć turniej.
Nasze zawody są rozgrywane metodą turniejową. Jesteśmy przydzieleni do grupy nr. 8, w której znajdują się następujące drużyny: Krakus Swoszowice, Prokocim Kraków, Nadwiślan Kraków, Orzeł Piaski Wielkie, Orzeł Sidzina, AS Płaszów. W rundzie wiosennej są przewidziane trzy terminy, podczas których rozgrywamy turniej każdy z każdym. Pierwszy, dziewiczy turniej rundy wiosennej został rozegrany właśnie u nas. W tym dniu nie pojawiła się drużyna z Orła Piaski Wielkie, ale może i dobrze, bo nie wytrzymują ciśnienia. My w tym dniu pojawiliśmy się na stadionie w bardzo okrojonym składzie. Przyznam się bez bicia, że to jest moja wina, ponieważ trochę zaspałem czas, w którym powinienem poinformować wszystkich o turnieju i rodzice po prostu zaplanowali sobie inne zajęcia w tym dniu.
W tym miejscu bardzo proszę Panią Kierownik, żeby nie wymyślała mi żadnej kary, bo wiem, że miała takie pomysły. Droga Pani Kierownik nie idziemy tą drogą. W tym dniu nie poszło nam najlepiej, jeśli chodzi o wyniki, ale plusem jest to, że zawodnicy którzy byli pierwszy raz mogli się przekonać, że gra w piłkę nożną nie jest tak łatwa. Na pewno nie można im zarzucić w tym dniu braku chęci do grania. Bardzo dzielnie walczyli na boisku i mimo, że przegrali wszystkie mecze, to wcale nie byli dużo słabsi od przeciwnika. Przegrywali jedną, najwyżej dwiema bramkami. Brawo chłopcy za postawę, za walkę, za chęć gry i za uśmiech na twarzy.
Drugi turniej rozegraliśmy dnia 13.05 na stadionie Prokocimia o godzinie 10.00. Tutaj już jakość przygotowania boiska przez organizatora pozostawiał sobie wiele do życzenia. Jednym z pierwszych niepoważnych pomysłów organizatora była chęć rozegrania całego turnieju na jednym boisku. Przy 6 drużynach turniej mógłby się bardzo przeciągnąć. Dla dzieciaków byłoby to bardzo niekomfortowe ze względu na długi czas oczekiwania na swoje mecze. Dodatkowo pogoda w tym dniu była barowa, więc jedyne co mogłoby nam zostać po turnieju, to katar. Na szczęście przyjechał nadpobudliwy, kreatywny, szalony trener Krakusa Swoszowice i zrobił porządek. Zmobilizował organizatora, trenerów i niczym Adam Słodowy pokazał jak zrobić cztery bramki i dwa boiska, a na koniec jeszcze przejął funkcję sędziego.
Teraz mogliśmy rozpocząć turniej. W tym dniu przyjechaliśmy najmocniejszym składem i to przyniosło efekty. Przegraliśmy jeden mecz, jeden zremisowaliśmy i trzy wygraliśmy, a tytułową wisienką na torcie był ostatni mecz z Orłem Piaski Wielkie. Zanim jednak opowiem co się działo, bardzo chcę pochwalić chłopców za postawę w tym dniu. Poza pierwszym meczem, graliśmy po prostu pięknie. Bardzo chcę pochwalić chłopców za realizowanie zadań treningowych. Pokazaliśmy, że to co dosłownie maglujemy na treningu, potrafimy przenieść na mecz. Graliśmy podaniami, konstruowaliśmy akcję zarówno bocznymi strefami boiska jak i środkiem. Nie wykopywaliśmy na ślepo piłki, a wręcz przeciwnie szukaliśmy się na boisku, pokazywaliśmy się na czyste pozycje. Jeszcze raz brawo chłopcy, bo właśnie z tego jestem najbardziej zadowolony. Turniej był potwierdzeniem, że nasza praca na treningu nie idzie na marne.
Tak jak pisałem wcześniej, największe emocje miały miejsce w ostatnim meczu. Zachowanie opiekuna oraz rodziców Orła Piaski pozostawiały wiele do życzenia. Co on tam wyprawiał, aby wygrać, to się w głowie nie mieści. Ściągał zawodników, wpuszczał, nerwowo pokrzykiwał, a obok wtórowali mu inni rodzice. Podobne informacje dostałem od pozostałych trenerów, że podczas ich meczów było dokładnie tak samo. Mecz ułożył się dla nas super, bo strzeliliśmy dwie bramki i wydawało się, że kontrolujemy sytuacje. Niestety w pod koniec meczu, Orzeł strzelił dwie bramki i zrobiło się troszkę niebezpiecznie. Bardzo dobrze, że sędzia pilnował emocji, bo opiekun Orła Piaski Wielkie był gotów wbiec na boisko.
No i stało się w ostatniej minucie coś, co doprowadziło opiekuna drużyny przeciwnej do szału i tylko Niebiosa wiedzą czy nie miał przypadkiem w tym momencie stanu przedzawałowego. GOOOLLLLLLLLL i wygrywamy 3-2. Ostatnia minuta i atak, atak i jeszcze raz atak Orła, ale to na nic, spokojnie doprowadziliśmy ten mecz do końca. Mina opiekuna Orła Piaski Wielkie – bezcenna. Ten mecz pokazał również jak szybkim i jak znakomitym refleksem dysponuje Pani Kierownik oraz Pani Fotograf. Po bardzo mocnym uderzeniu zawodnika Orła, obie Panie zrobiły tak nieszablonowe ruchy, żeby nie oberwać piłką, że ja do dzisiaj nie wiem jak One to zrobiły. Jeśli będą kręcić kolejną część Matrixa, Ja osobiście zgłoszę Je na casting. Tak więc chłopcy, rodzice, żwawy sztab kierowniczo – fotograficzny oraz Ja w pięknym stylu zakończyliśmy ten dzień. Jak zawsze wszystkim bardzo dziękuję.
Ze sportowym Pozdrowieniem
Trener, Redaktor Naczelny Maciej Z