Strona głównaMieszkańcyKapral Teofil Stanisław Gara – lotnik ze Swoszowic

Kapral Teofil Stanisław Gara – lotnik ze Swoszowic

02 września 1939 roku, wczesnym świtem ok. godz. 3.00 na lotnisku Wsola, 10 kilometrów od Radomia, gdzie stacjonuje należąca do 2 Pułku Lotnictwa 21 Eskadra Bombowa Lekka, zaczynają się przygotowania do misji bojowej. Mechanicy grzeją silniki samolotów, podwieszają bomby, usuwają maskujące maszyny gałęzie… Wyznaczeni do akcji lotnicy udają się na odprawę. Jest wśród nich strzelec samolotowy, kapral Teofil Gara, syn Kaspra i Teresy, urodzony 19 lipca 1915 roku w Swoszowicach.

Teofil Stanisław Gara

Strzelec samolotowy kpr. Teofil Stanisław Gara w kombinezonie lotniczym po ukończeniu kursu strzelców.

Załodze wyznaczono zadanie i lotnicy udali się na start. To dopiero początek drugiego dnia wojny i niewiele wskazuje, że będą to trudne dni dla lotników Eskadry. Także kpr. Teofil Gara nie przeczuwa roli jaką wyznaczy mu żołnierski los. 21 Eskadra Bombowa Lekka we wrześniu 1939 roku uzbrojona była w 10 egz. polskiego samolotu bombowego PZL-23B „Karaś” z trzyosobową załogą: dowódcą załogi (który jednocześnie jest obserwatorem i bombardierem), pilotem oraz strzelcem.

W pierwszych dniach Kampanii Wrześniowej jednostka wykonywała loty rozpoznawcze i misje bombowe opóźniając niemieckie natarcie w kierunku Częstochowy i Radomska. W miarę postępu nieprzyjaciela, Eskadra przenosiła się na inne lądowiska, nadal atakując niemieckie kolumny zmotoryzowane. 09 września 1939 roku rozkazem dowódcy wszystkie sprawne samoloty przekazano do VI Dywizjonu Bombowego, natomiast personel skierowano w kierunku granicy rumuńskiej, którą lotnicy przekroczyli 17 września.

Ale wróćmy do 02 września 1939 roku i oddajmy głos naszemu krajanowi kpr. Teofilowi S. Garze:

Samolot Karaś - Gara

Samolot bombowy PZL 23B „Karaś”

„Około godziny 3:00 w nocy poderwano ze snu ppor. obs. Bramę, kpr. pil. Obiorka i mnie. Po dłuższej odprawie udaliśmy się do samolotu. Było ciemno i cicho, lekka przyziemna mgła otulała całe lotnisko.  Do kadłuba samolotu – pomiędzy goleniami – przylegało 8 bomb o łącznym tonażu 400 kilogramów. Karabiny maszynowe – pilota typu PWU wz. 33 kaliber 7,9 milimetrów, o szybkostrzelności do 360 strzałów na minutę, jeden z gondoli obserwatora pod kadłubem, drugi na ruchomej podstawie hydraulicznej w ogonie, obsługiwany przez strzelca – załadowane były amunicją. Po naradzie dowódca udzielił pilotowi wskazówek i około godziny 4:00 wykołowaliśmy na start. Pilot przyjął kierunek południowo-zachodni, gwarantujący najdłuższy rozbieg. Ruszyliśmy na pełnych obrotach. Niestety, po około 150 metrach samolot zaczął zbaczać w lewo i zszedł z najdłuższego rozbiegu lotniska. Podskoczył na skraju koniczyny i dalej wpadł na miękka rolę. Prawa goleń załamała się, a następnie uszkodzeniu uległa lewa. Na kikutach goleni sunęliśmy po ziemi około 100 metrów.

Godło Karasia

Godło 21 Eskadry Bombowej Lekkiej

Załodze nic się nie stało. Samochodem wróciliśmy na lotnisko do innego samolotu, który, także przygotowany do lotu, oczekiwał na starcie. Po kwadransie wystartowaliśmy ponownie. Około 150 metrów od granicy tego pechowego dla nas lotniska, samolot oderwał się od ziemi, „przypadł”, odbił się i spadł na pole ziemniaczane. Na szczęście i tym razem załoga wyszła bez szwanku. Przyczyną tego przymusowego lądowania było pękniecie jednej ze wspornic płozy usztywniającej teleskop (amortyzator), która przy podskokach samolotu zablokowała ster poziomy w chwili jego wychylenia do góry. Znów powróciliśmy na lotnisko.

Stanęliśmy przed obliczem dowódcy eskadry, który zapytał mnie:
– Masz chyba dość na dzisiaj?
– Nie – odpowiedziałem – nie było takiego wypadku w naszej rodzinie. Jeszcze dzisiaj muszę zobaczyć się z Niemcami.
– Dobrze – rzekł dowódca i zapytał, którzy obserwatorzy i piloci polecą na ochotnika. Wystąpił plut. pilot Wacław Buczyłko.

List Gara

List Teofila Gary z obozu jenieckiego Stalag VIIIA

Do skompletowania załogi jeszcze niezbędny był obserwator. Dowódca mierzył wzrokiem stojące załogi w oczekiwaniu na zgłoszenie. Wreszcie rzekł do znajdującego się najbliżej: – Poleci obserwator sierżant podchorąży Stefan Gębicki. Mechanik rozgrzewał silnik samolotu. Sprawdziłem, czy pod kadłubem wisi pełny ładunek bomb. Byliśmy opóźnieni około 30 minut. Ruszyliśmy szybko na start. Chorągiewka dyżurnego poszła w górę. Pilot włączył pełne obroty i „boosta” nabierał wysokości. Lecieliśmy na wysokości 1100 metrów w kierunku Radomska i Częstochowy. Przed osiągnięciem celu przywitały nas luny pożarów i salwy polskiej artylerii przeciwlotniczej. Dymki z działek otaczały samolot. Pilot obniżył lot do 900 metrów. Lecieliśmy dalej. W polu widzenia zauważyłem stanowiska artylerii wroga. Niemieccy artylerzyści popisywali się, strzelając bez przerwy po przekątnej. Pociski ich były jednak niecelne. Zeszliśmy do lotu koszącego 100-200 metrów. Niemcy strzelali dalej. Pilot wywijał piruety utrudniając trafienia. Po około 20 minutach zrezygnowaliśmy z dalszych bezowocnych harców, gdyż dymy i mgła osłabiały widoczność. 

Z ostatniego skrętu wyszliśmy na zachód. Nabraliśmy wysokości. W kabinie samolotu czuć było spaliny, benzynę i dymy pożarów unoszące się do góry. Lecieliśmy dalej na zachód, aby wydostać się z zadymionego terenu i zaczerpnąć świeżego powietrza. Niebo jaśniało. Nastawał dzień. Lot utrzymywaliśmy na niewielkiej wysokości. Lecieliśmy nad lasami, ale nic szczególnego dla naszego balastu (bomb) nie choć znajdowaliśmy się już nad terytorium III Rzeszy.

Podałem pilotowi kartkę z treścią: „Nabierz wysokości do 1300 metrów – ponieważ bomby powinniśmy im zrzucić – najlepiej na jakąś fabrykę. Automat nastawiony na pojedyncze, ale może trzeba będzie wszystkie wyrzucić razem”. Powróciłem na swoje stanowisko i od tej chwili wypatrywałem na błękicie wrogich myśliwców. Nie orientowaliśmy się, gdzie jesteśmy. W dole z prawej strony zauważyłem miasto. To było Ohlau (Oława). Skoczyłem do radiostacji sprawdzić, czy telefon pokładowy działa. Chwilę później usłyszałem głos pilota Wacka Buczyłko: „Stary, przypnij spadochron, bo mam cel”. Byliśmy na wysokości około 1400 metrów. Pilot wykonał skręt w lewo i dal nurka ku ziemi. Maszyna leciała wprost na dymiące fabryczne kominy. Bomby nasze były celne. Po kilku minutach obiekt został poważnie uszkodzony. Wracaliśmy na lotnisko…”.

Nagrobek Gara

Nagrobek Teofila Stanisława Gary na cmentarzu w Poznaniu

07 września kpr. Teofil Gara bierze udział w kolejnym dramatycznym locie. Załoga w składzie ppor. obs. Witalis Brama, plut. pil. Mikołaj Zykow, kpr. strz. Teofil S. Gara wysłana została na rozpoznanie celów w rejonie Rawy Mazowieckiej. Samolot w razie nie nawiązania kontaktu z wrogiem miał się spotkać z wyprawą 21 Eskadry Bombowej Lekkiej nad m. Brzeziny (wschód od Łodzi). 20 min po starcie ppor. Witalisa Bramy trzy samoloty poleciały do Brzezin, gdzie czekały 40 min, ale „Karaś” podporucznika nie przyleciał. Później okazało się że został zaatakowany przez niemieckie myśliwce Bf-109. Strzelec Gara krótkimi seriami usiłował zestrzelić przeciwnika, ale po długiej walce, przewaga szybkości i siły ognia przesądziły o wyniku pojedynku. Polski samolot, płonąc, szybko tracił wysokość. Pilot awaryjnie wylądował, a plut. Mikołaj Zykow wyciągnął z płonącego wraku „Karasia” rannych ppor. Bramę oraz kpr. Garę. Następnie zawiózł do szpitala w Warszawie (Brama) oraz w Grójcu (Gara), skąd ten później trafił do Radomia. Ranny został przez Niemców wzięty do niewoli i osadzony w obozie jenieckim STALAG VIII A w Zgorzelcu, gdzie prawdopodobnie doczekał końca wojny. Wrócił do Swoszowic, został zapamiętany jako spokojny, życzliwy człowiek. Ożenił się i wjechał do Poznania, gdzie zmarł 24 listopada 1982 roku…

Wszystkich, którzy dysponują informacjami na temat kpr. Teofila Stanisława Gary proszę o kontakt ([email protected]), mam nadzieję, że uda się doprowadzić do powstania w Swoszowicach ul. Jego imienia, na co wg mnie zasługuje.

Cześć Jego Pamięci!

 

fot. archiwum domowe Dominika Kościelnego

Zmiany w kursowaniu
Akcja Krwiodawstwa w

[email protected]

mgr inż. metalurg, absolwent AGH. Od 28 lat prywatny przedsiębiorca, współwłaściciel UNISON sp. z o.o. Związany od wielu pokoleń ze Swoszowicami, społecznik, założyciel i administrator grupy "Swoszowice nasze miejsce na ziemi" na FB. Interesuje się historią lotnictwa II Wojny Światowej, działa w Komitetach upamiętniających poległych lotników na terenie Polski.

Oceń Ten Artykuł:
BRAK KOMENTARZY

ZOSTAW KOMENTARZ


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.